Wczoraj pisałem o tym, jak bardzo korzystne jest automatyczne działanie w oparciu o nawyki, które sprawiają, że kawałek, po kawałku robimy swoją “robotę”.
Pisałem także o tym, jak ważne jest wiedzieć do czego zmierzamy i dlaczego (co stanowi fundament dla motywacji).
Kiedy nie mamy jasno określonych celów, wówczas łatwo ulec pokusie by, zajmować się czyimiś celami, spełniać cudze marzenia, a potem frustrować się, że stoimy w miejscu i nie rozwijamy się.
Kiedy robi się kocioł i nie mamy sprecyzowanych celów wpadamy w wir tak zwanego “gaszenia pożarów”, robienia rzeczy na ASAP (po polsku “na wczoraj!), toniemy w sprawach, które naglą i ciężko jest nam wypłynąć na powierzchnię, spokojne wody, po których można łatwo żeglować.
Jesteśmy zbyt zajęci tym, co pilne, bo bez klarownej wizji przyszłości nie jesteśmy w stanie przewidywać co się wydarzy, jako że nie my jesteśmy w centrum akcji, nie jesteśmy inicjatorem zmian, a jedynie reaktorem – kimś, kto odpowiada na bodźce z zewnątrz.
Wiele osób przeraża wizja pracy nad własnym biznesem, przejście “na własne”, bo wydaje się im, że będą jeszcze bardziej zajęci, niż dotychczas, w pracy na etacie, gdzie przynajmniej otrzymują określone zadania, klarowne polecenia.
Praca “na własnym” może być stresująca, gdy nie bierzemy tego steru w swoje ręce i działamy bez planu, bez żadnej strategii. Wtedy reagujemy tylko na pilne i nieprzewidziane potrzeby naszych klientów, do każdego musimy się dostosować.
Jeśli wykonasz pracę i określisz swoje cele, wartość, którą chcesz kreować i wiesz dlaczego chcesz to robić, podjąłeś się tego wyzwania świadomie, wówczas stres da się okiełznać.
O ile dasz sobie czas na to, by nie zajmować się tym co pilne, lecz tak prowadzić działalność, aby unikać sytuacji pilnych przez konsekwentną i systematyczną pracę w kierunku ściśle określonych celów.
Jeśli jesteś wieczne zbyt zajęty tym, co pilne, to powinieneś się zastanowić, czy nie wpadłeś w nawyk – tryb reagowania na bodźce, zamiast projektowania przyszłości i wczesne przeciwdziałanie przykrym niespodziankom.
W jaki sposób sprawdzić, czy nie działasz w trybie pilnym?
Służy do tego “Matryca Eisenhowera”.Z tej strony dowiesz się jak jej użyć.
Cześć Irku!
Mimo, że od lat staram się planować swoją pracę, nie odkładać rzeczy na później i wyrabiać w sobie nawyki (Kiedyś zanim rozwój osobisty był modny, bardzo interesowałem się tematem, praca nad sobą pomogła mi swego czasu świetnie zdać maturę i dostać się na wymarzone studia). Staram się tego samego uczyć moich pracowników, ale głośno się nie przyznaje, że mam problem zgoła inny – ustanawianie celów. Większość wydaje mi się prosta, albo mało istotna, a jeszcze gorzej jeśli jest to cel długoterminowy – wtedy tłumaczę sobie „że ma czas” no a na końcu przychodzi pośpiech. Najskuteczniej motywuje mnie właśnie deadline i asap. Jakieś rady?
Cześć Marcinie,
Nawyki sprawdzają się w codziennym realizowaniu zadań. Duże i odległe cele są trudne dla naszego umysłu – ciężko jest sobie, siebie wyobrazić np. za 5-10 lat, zwłaszcza, gdy technologia tak szybko zmienia świat. W przypadku tak odległych celów, często zapominamy o tej drodze z punktu A do B i tym, że musimy zebrać nieco doświadczenia, aby znaleźć się w B.
Ja do tego podchodzę metodą 3 poziomów. Wielki, nieosiągalny na razie cel dzielę na etapy (ich przykłady znajdziesz na blogu na stronie Wyzwania).
Cel poziomu 3 musi być trudny, ambitny, stanowić wyzwanie. Poziom 1 jest czymś łatwym, możliwym do osiągnięcia w perspektywie 1-3 miesięcy. Cel 2 to mniej więcej 30% celu poziomu 3, cel 1 – 10%.
Określasz takie cele i koncentrujesz się na tym jak dojść z 0 do poz.1, nie myślisz o poz.3, żeby nie czuć się przytłoczonym i nie zniechęcić.
Dążenie do celu poziomu 1 jest czymś, co pozwala zweryfikować, czy naprawdę tego chcemy, czy to jest dla nas. Jeśli osiągniesz poz.1, to zyskujesz większą wiarę w swoje umiejętności i wiesz, że możesz także dojść do poziomu 2 oraz wiesz czego musisz się douczyć, co pokonać. Osiągnięcie poziomu 2 daje wreszczie odwagę, wiarę oraz doświadczenie niezbędne do ruszenia w kierunku poziomu 3.
Co ważne – każdy z poziomów należy potraktować jako wyzwanie i celebrować sukces po jego zdobyciu.
Taka jest moja rada.