Witaj w moim dzienniku wyzwań!
Trafiłaś/-eś na stronę, na której publikuję swoje aktualne cele, do których dążę. Podstawową zasadą osiągania celów jest ich zapisanie, "wyjęcie" z głowy i umieszczenie na kartce papieru. Następnym krokiem jest ich doprecyzowanie, co znaczy - upewnienie się, że cele te spełniają poniższe kryteria i są (S.M.A.R.T.):
- S - konkretne (ang. Specific),
- M - mierzalne (ang. Measurable),
- A - osiągalne i jednocześnie ambitne (ang. Achievable, Ambitious),
- R - istotne (ang. Relevant, stanowią wartość dla tego, kto je osiąga) i realistyczne,
- T - terminowy, określone w czasie (ang. Time-lined).
Inne podejście do celów (moje preferowane), to S.P.V.E.M.:
- S - straszny, ponieważ oznacza wykroczenie poza strefę komfortu, a to budzi strach (ang. Scary),
- M - pozytywne, czyli skoncentrowany na tym co jest do osiągnięcia, a nie uniknięcia (ang. Positive),
- A - wizualne, wyobrażamy sobie ich efekt końcowy (ang. Visual),
- E - ekscytujące, czyli stanowiące wyzwanie (ang. Exciting),
- M - mierzalne, czyli skonkretyzowane i umieszczone w czasie (ang. Measurable).
Więcej o obu metodach oraz parę przykładów w tym wideo:
Ale to pewnie i tak wiesz, bo nie jest to nic innego, jak dość szeroko znana metoda S.M.A.R.T., o której więcej możesz przeczytać na przykład na blogu marzenia w cele.
Tak więc mam swoje cele zapisane od paru ładnych lat, ale mimo tego w niektórych dziedzinach nie odnotowałem postępu. Dlaczego? Przez ograniczające mnie przekonania i zwykły ludzki lęk przed nieznanym, niesprawdzonym i niezweryfikowanym, także przez brak wiary w siebie, paraliżujący strach przed tym, że mogę jednak okazać się gorszy.
Jednak znalazłem sposób na ograniczenia i udało mi się pokonać wewnętrzny opór dzięki przyjrzeniu się temu, co jest podskórne, nienamacalne i często nas ogranicza - automatycznym myślom i emocjom, które odpalają się w chwili, gdy staję przed kolejnym wyzwaniem, a także zwykłej energii psychicznej i fizycznej.
Dlatego właśnie prowadzę dziennik wyzwań, w którym odnotowuję drogę do ich realizacji z naciskiem na rozpoznanie tych czterech elementów:
- - myśli automatycznych, zwłaszcza ograniczających mnie przekonań,
- - emocji i nastrojów,
- - energii psychicznej,
- - energii fizycznej.
I w kontekście tych czterech elementów analizuję to, co dzieje się ze mną, kiedy staję przed wyzwaniem. Ten dziennik pomaga mi uczyć się o sobie, przełamywać swoje niedoskonałości i sprawia, że droga do celu staje się celem samym w sobie - okazją do nauki czegoś nowego i do nieustannego rozwoju.
Dlatego właśnie zapisuję tu swoje doświadczenia.
Zapraszam Cię dalej ze mną w drogę ku wartościowej zmianie i odkrywaniu siebie poprzez podejmowanie wyzwań.
Elektroniczny dziennik wyzwań
Zasady
Zainspirowany blogiem trzypoziomy.pl Mirka Burnejko, postanowiłem skraść od niego zasadę trzech poziomów.
I tak każde wyzwanie posiada trzy poziomy: podstawowy, zaawansowany i ekspercki.
Nie od razu Rzym zbudowano - najpierw była mała osada. Trzy poziomy sprawiają, że wyzwania są realistyczne, ich gradacja wymusza zdobywanie doświadczenia i umiejętności, które są niezbędne do osiągnięcia trudniejszych poziomów.
Nagrody
Jest coś wartościowego w określaniu dla siebie wyzwań i podążaniu za nimi, coś co zabezpiecza przed wpadaniem w uzależnienie od zwykłej przyjemności i robienia sobie dobrze-szybko, czyli z biologicznego punktu widzenia przed uzależnieniem do strzałów dopaminy. Stawianie sobie ambitnych wyzwań przyzwyczaja mózg do "odroczonej nagrody".
Za każdy zdobyty poziom wyznaczam sobie nagrodę - nie daję sobie nagród za nic! Nie obwiniam siebie za to, że odpuściłem, miałem dzień słabości - zamiast tego wyciągam wnioski. Zawsze ma być jakiś pozytyw. I do przodu!
Relacjonowanie wyzwań
Każde z osiągnięć wymaga stawienia czoła emocjom, myślom, zdobycia nowych umiejętności i dla mnie wartością jest rejestrowanie tego w swoim dzienniku (papierowym) i streszczanie najciekawszych spostrzeżeń tutaj - w dzienniku elektronicznym.
Ilustracja tytułowa: Annibale Carracci - "Herkules dźwiga glob." - źródło: wikimedia commons.