Jest pewien sposób na to, żeby (przynajmniej w teorii) zostać wysłuchanym. - Włącz nieco dramatyzmu w to, co przekazujesz. Podkoloryzuj, zrób z tego operę mydlaną. I wykorzystaj swoje 5 minut.
Z dramatyzmem jest jak z przyprawą - z pieprzem. Odrobina wzbogaci smak, a jego nadmiar potrafi zepsuć potrawę. Gorzej jeśli potrawa jest źle przyrządzona i niesmaczna. Kiepskiego dania nie poprawisz żadną przyprawą.
Dramatyzm pomaga podbić emocje, zwiększyć zaangażowanie odbiorców (na chwilę), ale jest obejściem dużo trudniejszej drogi, która wymaga wkładania wysiłku w to, co jest podstawą dostarczania gotowej treści, sztuki, produktu, projektu.
To przeniesienie uwagi z punktu, w którym starasz się, by angażować i skupić odbiorców na przekazie, dbając o jego jakość, wykonując potrzebną pracę, przekazując prawdę zamiast robić “szum”.
Żadne show tego nie zastąpi. Nie tędy droga.
Najpierw trzeba się nauczyć robić dobre potrawy. Potem je przyprawiać.
Przepraszam za brak dramatyzmu na tym blogu (nie, wcale nie!).