W świecie ogarniętym przez media społecznościowe, gdzie powszechnym obrazkiem w komunikacji miejskiej jest to, że 80% ludzi ma wzrok zafiksowany w telefonie i przewija "news-feeda" niknie nam prawdziwa interakcja z drugim człowiekiem. Zamiast kierować w kogoś wzrok, nawiązywać bezpośredni, emocjonalny kontakt, kierujemy go w wirtualną sieć społecznościową, która tym różni się od prawdziwej społeczności, że pozbawiona jest pełnych interakcji, z bardzo realnymi, fizycznymi konsekwencjami.
To sieć, nad którą mamy kontrolę, możemy dowolnie usuwać i dodawać znajomych, sieć podszyta algorytmami, które z czasem zaczynają wyświetlać nam tylko to, z czym potencjalnie się zgadzamy, a ukrywać to, co sprawia, że czujemy się niewygodnie, co kwestionuje nasz światopogląd i tym różni się od społeczności, że jest... bezpieczna!
Mamy nad nią kontrolę, w każdej chwili możemy ją wyłączyć, dodać/usunąć osobę, lub pominąć to, co nas niepokoi. Inaczej niż w rzeczywistości, gdzie musimy dać coś więcej niż kciuka w górę, a w przypadku różnicy zdań musimy szukać dialogu, zaangażować się na głębszym poziomie.
To problem, bo nawiązywanie z ludźmi interakcji w sieci społecznościowej częściej niż w rzeczywistości zamyka nas w bezpiecznym kokonie, który chroni nas przed doświadczaniem trudności i sytuacji nieprzyjemnych, a to właśnie konfrontacja z tym, co jest dla nas niewygodne i konieczność zmierzenia się z tym, sprawia, że nabywamy prawdziwej odwagi i pewności siebie.
Warto wyjść z tej strefy komfortu na prawdziwy świat i budować przede wszystkim umiejętności społeczne. Nie da się tego zrobić w bezpiecznych warunkach tak samo, jak nie da się nauczyć pływania nie robiąc w nigdy skoku do wody.

Społeczność a sieć społecznościowa
5 maja
0 Komentarzy