Gdy wchodzisz w dorosłość i decydujesz się na zawód z dokładnie określonej kategorii, oparty na kompetencjach, np. piłkarz, prawnik, lekarz, Twoja droga jest dokładnie ustawiona. Trenujesz określoną ilość godzin w tygodniu w klubie pod okiem trenerów, albo wybierasz uczelnie prawniczą i studiujesz kodeksy, lub podręczniki anatomii, później jest kolejny etap i kolejny, ale to wszystko według dokładnie określonego schematu.
Cele są jasne i sprecyzowane, sprawdzone przez innych, którzy poszli tą drogą. Nie ma wejścia z innej strony, nie ma hack’owania rzeczywistości i dróg na skróty, granice są jasno rozpoznane.
Tak więc grasz w ustaloną grę i jesteś bardzo dobry, zostajesz w tym na lata, albo odpadasz w eliminacjach, pogrążasz się w rozżaleniu, lub zaczynasz od nowa poszukiwania następnej drogi o określonych granicach.
Jest też inna droga. To wspinanie się dzikim szlakiem na wzgórze, droga bez wytyczonych ścieżek, z wieloma znakami zapytania, bez dokładnej mapy, która oferuje ryzyko związane z kontaktem z tym co nierozpoznane, z dzikością.
Wracając na grunt zawodowy… Jeżeli decydujesz się sam wybrać swój fach, do Ciebie należy ustalenie celów do których mierzysz, lecz także granic obszaru, który zechcesz eksplorować, a może zająć.
Nie masz do kogo dorównać, bo ten szlak nie został przez nikogo przetarty. Zagubisz się dopóki sam nie wyznaczysz kierunku. Nie ma map, ani drogowskazów.
Takie są nie tylko wolne zawody, ale i życie w wielu aspektach. Taka jest prawdziwa dorosłość - to konfrontowanie się z nowym i niepoznanym oraz odpowiednie reagowanie i wprowadzanie zmian - drobnych lub rewolucyjnych. Nieustanny wysiłek.
Sam określasz zasady i sam odpowiadasz za rezultaty.
Taka jest cena podążania nieprzetartym szlakiem, taka jest cena “dzikiego” życia.
Poznawanie i nieustanna praca, żeby utrzymać swój kurs i dojść tam, gdzie zmierzasz.