Koniec roku i czas podsumowań. Dla wielu z nas napięcia wewnętrznego, które się kumuluje gdy zdajemy sobie sprawę, że ten czas przewidziany na różne nowe projekty, znajomości, wyzwania, podróże przemija... a my mamy sobie nadal tyle tych niezrealizowanych potrzeb, może nawet jeszcze niewyrażonych, bo nie potrafiliśmy ich wydobyć, wiele jakiegoś nieokreślonego niespełnienia, lub czujemy, że straciliśmy z oczu na parę chwil sens, gdzieś się zagubiliśmy, a może z czymś zagalopowaliśmy - nie zrobiliśmy czegoś dla siebie, lub dla innych, a czas... przeleciał.
Czas nigdy się nie ogląda na nas, na innych - on jest, a my w nim - często napięci i podenerwowani, że nie mamy nad nim kontroli. Nie szukaj większej kontroli.
Chęć kontrolowania też jest potrzebą, ale akurat taką pozornie korzystną, narzuconą przez umysł nabrzmiały od myśli, który wszystko analizuje, szuka niedostatków, porównuje siebie z wzorcami narzuconymi odgórnie, zewnętrznie - przez rodzinę, która udzielała "dobrych" rad, przez najbliższe otoczenie, które wymusza konformizm, przez normy społeczne, przez dynamikę mas, za którymi czujesz, że musisz podążać, bo zostaniesz pominięty.
Jednak mimo tytułu, który sobie wypisałem u góry, rozwiązaniem nie jest odpuszczenie przez pozostawienie tego wszystkiego - narzuconych przekonań, wzorców i norm, ale i przy okazji tradycji i powszechnych wartości.
Nie, nie zamierzam namawiać do eskapizmu!
Chodzi mi o inny rodzaj odpuszczania - o zelżenie z myślami, o nabranie dystansu, odcięcie się od przywiązania.
I teraz... jak to u mnie... znowu nieco nauki, żeby przekonać Cię, że to czego doświadczasz ma głębszy i przebadany sens.
Może tego nie wiesz, ale istnieje takie pojęcie, jak hiperintencja w logoterapii (jeszcze bardziej rzeczowo o logoterapii na tym portalu psychologicznym).
Otóż według Victora Frankla - twórcy logoterapii, nie możesz zdecydować się na to, że po prostu od jutra staniesz się optymistą - tak samo jak szczęście i samoświadomość, optymizm musi wynikać z tego, że jest poparty czymś większym i szerszym - poczuciem sensu tego co robisz aktualnie w życiu.
Chcąc zrealizować cele, często uniemożliwiamy sobie ich osiągnięcie przez to, że nadmiernie koncentrujemy się na sobie. Tylko wtedy, gdy przestaniemy próbować osiągnąć sukces lub optymizm, możemy naprawdę odnieść sukces lub znaleźć optymizm.
Dlaczego tak się dzieje?
Może to wynikać z tego, że zbyt duża koncentracja umysłu na tym, co chcemy osiągnąć lub czego uniknąć wywołuje lęk i napięcie, angażuje część umysłu odpowiedzialną na za analizowanie, przez co zaczynamy porównywać siebie "tu i teraz" do siebie idealnego w nieokreślonej przyszłości, a to wywołuje emocje, powoduje nagromadzenie napięcia emocjonalnego i dekoncentrację, paradoksalnie przeciwnie do naszych zamierzeń - osłabienie uwagi, dekoncentrację i spadek motywacji.
Ciekawostka:
Hiperintencja mi - inżynierowi, kojarzy się z zasadą nieoznaczoności Heisenberga, która mówi, że nie da się z dowolną dokładnością wyznaczyć jednocześnie położenia i pędu cząstki, a którą w dużym uproszczeniu tłumaczy się podając za przykład, że - np. nie próbując obejrzeć najmniejszą cząstkę światła - foton pod ultradokładnym mikroskopem nie uda Ci się tego zrobić ze 100% dokładnością, ponieważ żeby zaobserwować jego położenie musisz na ten foton "rzucić" inną cząstkę światła, która nań trafiając nada mu pewną energią i go przemieści.
Jak odpuścić, żeby nie zrezygnować?
Otwierając się na nowe doświadczenie, przygotowując w sobie przestrzeń na nowe doznania, zachowując oryginalną intencję i zamysł, który dał Ci motywację, ale nie cisnąc ponad poziom, który sprawia, że czujesz się przepełniony, zaczyna pojawiać się nieokreślony lęk i trudny do zdefiniowania niepokój.
Brzmi łatwo, ale jest to prawdziwa sztuka! Bo o ile wiemy czego chcemy na poziomie realistycznym - np. masz zdefiniowane cele, o tyle w starciu z emocją - lękiem, stanem niepokoju, konfrontując się z nieznanym, bo nienazwanym, innym niż oczekiwane (np. spodziewałeś się spokoju i koncentracji, a czujesz drżenie w ciele) często reagujemy niedojrzale i uciekamy, oddalamy, zaprzeczamy, lub nałogowo szukamy przyjemności i natychmiastowego zaspokojenia, "strzału dopaminy" dla rozdrażnionego mózgu, albo uciekamy w idealizm, z dala od tego, co będzie realnie możliwe do spełnienia i potwierdziłoby naszą moc, naszą siłę i sprawczość, zamiast tego "pokazuje nam jęzor", daje powód do uznania porażki i pójścia w obwinianie siebie, lub gorzej - innych, świata.
Zamiast tego lepiej spróbuj nawet...
Pójść w odwrotną hiperintencję - w oszukanie umysłu, że gonisz za przeciwieństwem...
lub
zacznij ćwiczyć przyjmowanie emocji, pamiętaj, że ten lęk i niepokój nie musi mieć głębokiego znaczenia, nie musi skłaniać Cię do jego analizowania, do szukania odpowiedzi - przyjmij go! To naturalne dla człowieka, że coś nowego, nieoznaczonego może wywoływać lęk i niepokój, lub przyspieszone bicie serca, gęsia skórkę, drżenie mięśni, ucisk w brzuchu.
Im więcej robimy miejsca na odczucia i emocje, dajemy sobie na nie przyzwolenie, a jednocześnie siebie traktujemy z zaufaniem i szacunkiem, tym bardziej poszerzamy przestrzeń/rezerwę w środku siebie, które na nie mamy, a jednocześnie nie oceniając, nie pędząc za analizowaniem, nie potęgujemy tego lęku, nie wyczerpujemy swoich cennych zasobów.
Nadchodzi nowy rok 2018 - rok kolejnych planów, zobowiązań i przede wszystkim nowych doświadczeń.
Życzę Tobie - dużo elastyczności emocjonalnej, zadbania o potrzeby, nazwania ich, cierpliwości, oswajania tego, co niewiadome.
Uszanuj i pokochaj Siebie!
Szczęśliwego Nowego Roku!
Ilustracja tytułowa: Geetanjal Khanna / Unsplash