Bo jest tak... że się z tym zmagam, że uciekam w głowę, w myśli - tam gdzie bezpiecznie, tam gdzie ścieżki są proste i dobrze wytyczone, gdzie jest się czego złapać i gdzie wydaje się, że znajdę zrozumienie, bo tu komenderuje rozum. To ten niecichy kompan serca, dobrze wygadany, komentujący co się da. A serce tylko bije, tyko szmera, pompuje i pompuje, żeby jakoś tu wydolić i zaspokoić wszelkie umysłu pomysły, przydać im rumieńców. W służbie rozumu, struchlałe i zdyszane, zbyt wyczerpane, by samemu się odezwać. I tak trwa to i trwa, tak do mózgu krew dopływa i komend głośnych wydźwięk wzmacnia.
Niesamowita Ursula K. Le Guin napisała kiedyś:
"Tylko w milczeniu słowo, tylko w ciemności światło, tylko w umieraniu życie: na pustym niebie jasny jest lot sokoła"
Jak to jest z tymi emocjami?
To co skryte szuka światła, ale często zatrzymujemy to w mroku. I tak bywa z emocjami.
Czasem dopiero w chwili ciszy, w ciemnym pokoju słyszysz tak naprawdę siebie.
Czasem dopiero w swej skrytce, w samotności, zaczyna wracać echem to, co chciałeś wyrazić. Często boimy się siebie, swej wrażliwości, bo jest utożsamiana ze słabością.
To z czym jest mi tak trudno?
Dla mężczyzny pisanie o delikatnych, lub o trudnych emocjach, to jak odsłanianie się. Nie chcemy być miękcy i ja właśnie nie chcę być miękki. Jeżeli jest w głębi mojej duszy coś, co mnie niepokoi, co może świadczyć o mojej słabości, to wolę to zatrzymać, zdusić w zarodku, albo obejść temat naokoło.
Podatność na emocje to zagrożenie, bo gdy czuję coś, z czym sobie nie do końca radzę, co mi się wymyka, to czuję, że jestem odsłonięty. Ktoś może to wykorzystać, zranić mnie - po prostu. A facet nie może dać się zranić, bo to oznacza, że nie potrafi się obronić, a my przecież jesteśmy silni i potrafimy o siebie zadbać. Musimy!
Dlatego łatwiej uciec w głowę, w rozum, w racjonalizowanie. Łatwiej jest mi schować się za tym, w czym jestem dobry - za przemyśleniami, za logiką, za tym, nad czym mam pełną kontrolę.
Intuicja, intuicyjność
Zazdroszczę kobietom intuicyjności. Nie, nie samej intuicji, ale właśnie "intuicyjności", czyli takiego oswojenia z tymi nieuchwytnymi emocjami, z szeptem serca, a nie samym krzykiem rozumu i kierowania się tym co wyczuwają. Intuicyjności, czyli wyczulenia, "wyczuwalności".
Ale mogę się tego uczyć. Muszę tylko częściej zaglądać tam, skąd odwracam zwykle wzrok. Do kierowania się intuicją i podążania za emocjami trzeba nieco odwagi, takiej samej, której wymaga każde niekonwencjonalne działanie, próbowanie czegoś nowego.
Jak?
Słuchając siebie, otwierając się na siebie i kwestionując pewne szkodliwe przekonania o tym, że coś muszę, albo czegoś nie mogę.
Jakoś tak... i w swoim rytmie, cierpliwie.