Część z nas, mężczyzn ma nastawienie, że realizujemy w swoim życiu ważną misję, którą jest branie odpowiedzialności za rodzinę i to jest to, w czym mamy się spełnić.
Niektórzy z nas, Ci bardziej empatyczni mogą przenosić to przekonanie także na sferę emocji i chcieć zadbać o dobre samopoczucie innych, o dobre emocje w związku. Ja tak kiedyś miałem.
Czy to jest zdrowe i rzeczywiście pozytywnie budujące nas i związek?
Pierwsza odpowiedź jest taka, którą zaciągnąłem ze współczesnych modeli biznesów internetowych. Internet daje możliwość dokładnego dotarcia do swoich odbiorców zanim jeszcze skonstruujemy finalną wersję produktu, który mamy do sprzedania.
Analogia do związku jest taka, że najlepszą strategią budowy produktów w sieci jest zaoferowanie czegoś minimalnego, co zaciekawi przyszłych odbiorców i ukierunkuje ich na obszar naszej działalności, a następnie przeprowadzenie wśród nich ankiety dotyczącej tego, czego by potrzebowali. Mówiąc prościej - zapytaj jaki produkt idealnie trafi w potrzeby Twoich przyszłych klientów i zdejmie im obecne problemy z głowy, albo sprawi, że poczują się lepiej niż obecnie i zbuduj taki produkt, potem im go sprzedaj.
W związku potrafimy całe miesiące, albo nawet lata “lecieć” na domysłach co do tego, czego potrzebuje nasza partnerka. My ludzie też jesteśmy takimi niedokończonymi produktami i stale się rozwijamy, dlatego w związku warto przejść przez etap wybadania swoich wspólnych potrzeb i zastanowić się jak to sobie dać, jak chociaż trochę zbliżyć się do jeszcze lepszego modelu koegzystencji.
Jak to się ma do wstępu?
Często my ludzie (nie tylko mężczyźni przecież) bazujemy na przekonaniach, utrwalonych kiedyś w dzieciństwie, lub wczesnej młodości wzorcach zassanych z najbliższego otoczenia, choć nie do końca zweryfikowanych i niekoniecznie dopasowanych do naszych własnych predyspozycji i potrzeb (które też trzeba zbadać, a czasami trwa to latami i wymaga wiele cierpliwości i licznych eksperymentów).
Niektórzy z nas (i ja się do nich zaliczałem) weszli kiedyś w związek z imperatywem bycia dobrym dla swojej partnerki, co jest w sumie na tyle nieokreślonym nastawieniem, że zwykle sami sobie dużo dopowiadamy o tym, co to ma oznaczać w praktyce.
Ja byłem dla swojej dość mocno emocjonalnej partnerki przez długi czas buforem dla jej negatywnych emocji i uważałem, że powinienem sobie radzić z każdym jej wybuchem, bo jako mężczyzna powinienem być tym “czynnikiem stabilizującym” w związku, kimś zrównoważonym i emocjonalnie niewzruszonym. Powinienem dbać o jej dobre samopoczucie kosztem swojego, kosztem narastających emocji negatywnych i frustracji.
Nie tędy droga.
Brak stawiania granic się zemścił zarówno na mnie, jak i na niej.
Dziś nie jesteśmy razem i nadal siebie nie rozumiemy, bo zbyt mało rozmawialiśmy w związku o swoich potrzebach i tym, w jaki sposób moglibyśmy je najlepiej zrealizować, bez szkody dla siebie.
Czy wobec tego źle jest jeśli chcesz zaopiekować się czyimiś emocjami?
Niekoniecznie, każdy czasem potrzebuje wsparcia, ale zanim “w to pójdziesz” zastanów się, albo lepiej wejrzyj w siebie i zbadaj na ile jest to rzeczywiście spójne z Tobą, co sam czujesz w danej sytuacji, czy Twoja ukochana nie przerzuca na siebie swoich niezdrowych emocji.
To, do czego przekonuję Was często na moim blogu, to fakt, że jako dorośli ludzie jesteśmy obowiązani do przyjmowania całkowitej odpowiedzialności za swoje własne emocje. Takie podejście sprawia, że zdobywamy większą odporność i elastyczność emocjonalną (albo tzw. zwiększamy swoją “sprężystość emocjonalną”), ponieważ musimy zwracać uwagę na to, co dzieje się z naszymi emocjami, budujemy doświadczenie.
Istnieje część osób, które lubią sobie ulżyć napięciom wewnętrznym przerzucając swoje negatywne emocje, z którymi sobie nie chcą poradzić na najbliższą osobę. Jeśli jesteś w takiej sytuacji i nie potrafisz postawić zdrowych granic, to skupisz na sobie całe to napięcie i narośnie w Tobie frustracja.
Warto zapytać siebie obojga w takiej sytuacji o potrzeby. Każdy z nas odczuwa dużo stresu, trudnych emocji, jesteśmy przebodźcowani. Warto siebie zapytać w takim momencie o to, dlaczego tak robię i czego potrzebują - po obu stronach.
Może Twoja partnerka jest aż tak czymś przybita, że nie potrafi się skupić i wyrazić swojej frustracji, zakomunikować potrzeby, a może jest też tak, że Tobie wydaje się, że czegoś potrzebuje od Ciebie, kiedy oczekuje po prostu spokoju i nie chce nawet, żebyś ją dotykał, a Ty sobie wmawiasz, że masz być tym rycerzem na białym rumaku, który ratuje swoją kobietę z każdej opresji. Tylko, czy ona tego akurat potrzebuje? Czego potrzebujecie?
Kto pyta nie błądzi. To świetna maksyma.
Często nie pytamy, bo wydaje nam się, że coś jest tak dla nas oczywiste, że doskonale się już oboje znamy, że głupio byłoby pytać, a może nasza partnerka oczekuje, że się domyślimy, bo przecież jesteśmy tacy mądrzy i empatyczni.
Bywa różnie.
Dlatego szukaj różnych sposobów na badanie potrzeb swoich odbiorców i wykorzystuj to czego się dowiedziałeś, by dawać lepszą odpowiedź.
Jak biznesie.
Powodzenia!